piątek, 26 czerwca 2015

➳ 2

                                                                     ~ Klik ~

- Krócej mówiąc związał się z Tobą, by Cię zaliczyć, a jak dowiedział się, że to mu się nie uda, bo Ty najzwyczajniej w świecie nie jesteś na to gotowa zaczął Cię zdradzać na prawo i lewo niż wyznać prawdę - Podsumowała Rachel, gdy skończyłam opowiadać jej wydarzenia z dzisiejszego popołudnia.

- Mniej więcej  - Potwierdziłam i spróbowałam się uśmiechnąć, ale mi nie wyszło. Było to pewnie coś w rodzaju krzywego grymasu, a nie uśmiechu.

- Padalec - Skomentowała ciemnowłosa marszcząc brwi, co zawsze mnie rozśmiesza. Wtedy układają się w takie śmieszne kształty. Zakryłam dłonią usta nie chcąc się roześmiać, ale nie potrafiłam. Po chwili wybuchłam serdecznym śmiechem, a Rocky dołącza się do mnie.

- O to mi chodziło - Przyznała, gdy powoli się opanowujemy - Dobrze, że mi o tym powiedziałaś - dodaje kładąc dłoń na moim ramieniu - Pamiętaj, że gdybyś chciała się wygadać, wyrzucić coś z siebie to ja zawsze będę mieć otwarte drzwi.

- Zapamiętam - Powiedziałam przytulając się do niej. Taka przyjaciółka, jak Rachel to skarb.

***

Wchodząc do domu usłyszałam cichy szloch z salonu. Zainteresowana ruszyłam niepewnie w tamtym kierunku, a moim oczom ukazała się kanapa zakopana pod ogromną ilością chusteczek z Susan - moją młodszą siostrą w samym środku.

- Co się stało? - Zapytałam siadając na nałokietniku mebla.  Patrzę się w jej duże brązowe oczy, ma takie same jak nasza mama. Duże, ciepło - czekoladowe ślepia.

- M-ama i J-james nie ż-żyją… - Rudowłosa zaszlochała wycierając policzki - Zginęli w wypadku samochodowym jakieś kilka godzin temu, wjechał w nich pijany kierowca - dodała, a moje oczy zmieniły momentalnie rozmiary. Szczęka opadła mi do ziemi i minęło sporo czasu za nim zebrałam ją z powrotem.

- Ale jak? Przecież… przecież… to nie może być prawda… - Zaczęłam bezradnie przeczesując palcami włosy.

- Jak nie może? W takim razie zobacz - Rudowłosa sięgnęła po pilota i włączyła telewizor. Zobaczyłam wieczorne wydanie wiadomości, a do moich uszu dotarły pierwsze słowa reporterki.

- Dzisiaj około godziny 15.30 na obrzeżach Londynu doszło do poważnego wypadku. Zginęło dwie osoby, a czworo zostało rannych. Winny spowodowania wypadku był pod wpływem alkoholu, na razie nie ustalono jego tożsamości gdyż zbiegł z miejsca zdarzenia…

Usłyszałam również chrząknięcie za swoimi plecami, szybko się odwracam i widzę wyraźnie przygnębionego ojca.

- Czemu nie powiedzieliście?! Czemu nie zadzwoniliście?! - Wstałam zaczynając się wydzierać. To nie może być prawda. To kurwa nie może być prawda. Mama i James zaraz wrócą do domu od dziadków i wszystko będzie dobrze.

- Lily, kochanie uspokój się. Nie zadzwoniłem, bo sam dowiedziałem się nie dawno. O wszystkim pierwsza dowiedziała się Susan, gdy wracała ze szkoły - Poinformował mnie ojciec, a ja już nie wytrzymałam i pozwoliłam płynąć łzom w dół po mojej twarzy.

- Niech to się okaże jakimś głupim snem, niech to się skończy - Załkałam w koszulę rodzica - Tato powiedz, że wszystko będzie dobrze, że to wszystko się jakoś ułoży - dodałam patrząc się w jego zielone oczy.

- Będzie skarbie, tylko musisz w to uwierzyć - Głaskał mnie po głowie w celu uspokojenia jednak to już nie pomaga. Przestało, gdy skończyłam dziesięć lat.  

Następne godziny pamiętałam jakby przez mgłę. Ciągły płacz, wycieranie zbyt mokrych od łez policzków i słuchanie taty, że wszystko będzie dobrze.

Gówno prawda, nic nie będzie dobrze!

***

Choć płakałam przeszło pół nocy nie czuje zmęczenia. Fizycznie jest ze mną w porządku, oprócz ran na nadgarstkach nic mi nie jest, znowu to zrobiłam, przez to czuje ogromne wyrzuty sumienia wiedząc, że jeszcze bardziej zawiodłam tym mamę. Natomiast z moją psychiką nie jest już najlepiej. Na ten moment to jeden wielki chaos. Może nawet gorzej.

Tata upierał się żebym została w domu, jednak ja nie chciałam zaniedbywać Rachel, a zwłaszcza, że za parę dni przeprowadzamy się do Sydney. Tata dostał tam lepszą posadę, a to wiąże się przeprowadzką. Nie miałabym nic przeciwko temu, ale na drugi koniec świata?! Nie można tego było jakoś bliżej usytuować? Na przykład w Paryżu czy Rzymie? Mimo wszystko te miasta znajdują się zdecydowanie bliżej niż Sydney.

***

- Cześć - Rachel jak zwykle radosna czekała na mnie przed wejściem do galerii.

- Cześć - Mruknęłam smętnym głosem - Musimy pogadać Rachel - dodaje

- Idziemy na jakąś kawę? - Zaczęła, a ja niemal natychmiast odpowiedziałam.

- Możemy iść później? Na razie nie mam do tego głowy. Lepiej zacznijmy szukać tego prezentu - Skłamałam, bo ciężko mi będzie wyznać jej prawdę.

- Jasne - Rachel uśmiechnęła się lekko - W takim razie chodźmy - dodała śmiejąc się cicho. Wymusiłam u siebie uśmiech, na tyle szczery na ile mnie stać.

Nie wierze, że stracę i ją.

xx

Się porobiło. Wiem, że wieje nudą, za co przepraszam, ale początku już takie są. Z każdym następnym będzie coraz ciekawiej. A tym czasem zapraszam do oglądnięcia zwiastunu! Mam nadzieje, że się wam spodoba. Sama go zrobiłam :3 *ta skromność*

Komentujesz = Motywujesz

Zostaw coś po sobie. Nie bądź duchem :3

1 komentarz:

Szablon wykonany przez Calumi