-
Krócej mówiąc związał się z Tobą, by Cię zaliczyć, a jak dowiedział się, że to
mu się nie uda, bo Ty najzwyczajniej w świecie nie jesteś na to gotowa zaczął
Cię zdradzać na prawo i lewo niż wyznać prawdę - Podsumowała Rachel, gdy skończyłam opowiadać jej wydarzenia z dzisiejszego popołudnia.
- Mniej więcej -
Potwierdziłam i spróbowałam się uśmiechnąć, ale mi nie wyszło. Było to pewnie coś w
rodzaju krzywego grymasu, a nie uśmiechu.
- Padalec - Skomentowała ciemnowłosa marszcząc brwi, co zawsze mnie rozśmiesza. Wtedy układają się w
takie śmieszne kształty. Zakryłam dłonią usta nie chcąc się roześmiać, ale nie
potrafiłam. Po chwili wybuchłam serdecznym śmiechem, a Rocky dołącza się do mnie.
- O to mi chodziło -
Przyznała, gdy powoli się opanowujemy - Dobrze, że mi o tym powiedziałaś -
dodaje kładąc dłoń na moim ramieniu - Pamiętaj, że gdybyś chciała się wygadać,
wyrzucić coś z siebie to ja zawsze będę mieć otwarte drzwi.
- Zapamiętam - Powiedziałam przytulając
się do niej. Taka przyjaciółka, jak Rachel to skarb.
***
Wchodząc do domu usłyszałam cichy szloch z salonu. Zainteresowana ruszyłam niepewnie w tamtym kierunku, a
moim oczom ukazała się kanapa zakopana pod ogromną ilością chusteczek z Susan -
moją młodszą siostrą w samym środku.
- Co się stało? - Zapytałam siadając na nałokietniku mebla. Patrzę
się w jej duże brązowe oczy, ma takie same jak nasza mama. Duże, ciepło - czekoladowe
ślepia.
- M-ama i J-james nie ż-żyją…
- Rudowłosa zaszlochała wycierając policzki - Zginęli w wypadku samochodowym jakieś kilka
godzin temu, wjechał w nich pijany kierowca - dodała, a moje oczy zmieniły momentalnie rozmiary. Szczęka opadła mi do ziemi i minęło sporo czasu za nim zebrałam ją z powrotem.
- Ale jak? Przecież…
przecież… to nie może być prawda… - Zaczęłam bezradnie przeczesując palcami
włosy.
- Jak nie może? W takim
razie zobacz - Rudowłosa sięgnęła po pilota i włączyła telewizor. Zobaczyłam wieczorne
wydanie wiadomości, a do moich uszu dotarły pierwsze słowa reporterki.
- Dzisiaj około godziny 15.30 na obrzeżach Londynu doszło
do poważnego wypadku. Zginęło dwie osoby, a czworo zostało rannych. Winny
spowodowania wypadku był pod wpływem alkoholu, na razie nie ustalono jego
tożsamości gdyż zbiegł z miejsca zdarzenia…
Usłyszałam również chrząknięcie
za swoimi plecami, szybko się odwracam i widzę wyraźnie przygnębionego ojca.
- Czemu nie
powiedzieliście?! Czemu nie zadzwoniliście?! - Wstałam zaczynając się wydzierać.
To nie może być prawda. To kurwa nie może być prawda. Mama i James zaraz wrócą
do domu od dziadków i wszystko będzie dobrze.
- Lily, kochanie uspokój
się. Nie zadzwoniłem, bo sam dowiedziałem się nie dawno. O wszystkim pierwsza
dowiedziała się Susan, gdy wracała ze szkoły - Poinformował mnie ojciec, a ja już
nie wytrzymałam i pozwoliłam płynąć łzom w dół po mojej twarzy.
- Niech to się okaże jakimś
głupim snem, niech to się skończy - Załkałam w koszulę rodzica - Tato powiedz, że
wszystko będzie dobrze, że to wszystko się jakoś ułoży - dodałam patrząc się w
jego zielone oczy.
- Będzie skarbie, tylko
musisz w to uwierzyć - Głaskał mnie po głowie w celu uspokojenia jednak to już
nie pomaga. Przestało, gdy skończyłam dziesięć lat.
Następne godziny pamiętałam jakby przez mgłę. Ciągły płacz, wycieranie zbyt mokrych od łez policzków i
słuchanie taty, że wszystko będzie dobrze.
Gówno prawda, nic nie będzie
dobrze!
***
Choć płakałam przeszło pół
nocy nie czuje zmęczenia. Fizycznie jest ze mną w porządku, oprócz ran na
nadgarstkach nic mi nie jest, znowu to zrobiłam, przez to czuje ogromne wyrzuty
sumienia wiedząc, że jeszcze bardziej zawiodłam tym mamę. Natomiast z moją
psychiką nie jest już najlepiej. Na ten moment to jeden wielki chaos. Może nawet gorzej.
Tata upierał się żebym została w domu, jednak ja nie chciałam zaniedbywać Rachel, a zwłaszcza, że za parę dni przeprowadzamy się do Sydney. Tata dostał tam lepszą posadę, a to wiąże się przeprowadzką. Nie miałabym nic przeciwko temu, ale na drugi koniec świata?! Nie można tego było jakoś bliżej usytuować? Na przykład w Paryżu czy Rzymie? Mimo wszystko te miasta znajdują się zdecydowanie bliżej niż Sydney.
***
- Cześć - Rachel jak zwykle
radosna czekała na mnie przed wejściem do galerii.
- Cześć - Mruknęłam smętnym
głosem - Musimy pogadać Rachel - dodaje
- Idziemy na jakąś kawę? - Zaczęła, a ja niemal natychmiast odpowiedziałam.
- Możemy iść później? Na
razie nie mam do tego głowy. Lepiej zacznijmy szukać tego prezentu - Skłamałam, bo ciężko mi będzie wyznać jej prawdę.
- Jasne - Rachel uśmiechnęła się lekko - W takim razie chodźmy - dodała śmiejąc się cicho. Wymusiłam u siebie
uśmiech, na tyle szczery na ile mnie stać.
Nie wierze, że stracę i ją.
xx
Się porobiło. Wiem, że wieje nudą, za co przepraszam, ale początku już takie są. Z każdym następnym będzie coraz ciekawiej. A tym czasem zapraszam do oglądnięcia zwiastunu! Mam nadzieje, że się wam spodoba. Sama go zrobiłam :3 *ta skromność*
Komentujesz = Motywujesz
Zostaw coś po sobie. Nie bądź duchem :3